Okres
od maja do lipca 1944 r.
Zgrupowanie Armii Krajowej
Nr 2
W końcu kwietnia
1944 r. na podstawie rozkazu organizacyjnego Komendy Okręgu "Wiano"
zostały utworzone na terenie Inspektoratów A, BC i F Zgrupowania Armii
Krajowej Okręgu Wileńskiego. Zostałem mianowany dowódcą Zgrupowania
Armii
Krajowej Nr 2. Dowódcą Zgrupowania Nr 1 na terenie Inspektoratu A
został
mianowany mjr dypl. Antoni Olechnowicz, ps. "Pohorecki". Dowódcą
Zgrupowania Nr 3 na terenie Inspektoratu F został mianowany mjr inż.
Czesław
Dębicki, ps. "Jarema". W skład Zgrupowania Nr 2 weszły brygady i
oddziały partyzanckie znajdujące się na terenie Inspektoratu BC, z
wyjątkiem
5 Brygady "Łopaszki", która miała odejść do Inspektoratu A na
wymianę z 1 Brygadą "Wileńską". Jako dowódca Zgrupowania powziąłem
następujący plan działania:
- zorganizować do
końca maja 1944 r. sztab Zgrupowania oraz uzupełnić przeszkolenie
brygad i
kompani przez przeprowadzenie akcji, w których zaangażowana powinna być
brygada lub znaczna jej część.
- przeprowadzić w
czerwcu 1944 r. koncentrację Zgrupowania, a następnie działać w
zależności
od sytuacji, możliwie całością lub większością sił, szkoląc sztab
Zgrupowania, dowódców brygad oraz oddziały specjalne w nowym związku
taktycznym, jakim było Zgrupowanie działające zupełnie samodzielnie.
Szefem sztabu
Zgrupowania został dotychczasowy adiutant Inspektoratu kpt. Jan
Drozdowicz, ps.
"Gerwazy". Poleciłem mu zorganizować sztab Zgrupowania w formie
projektu i przedłożenie go w trzeciej dekadzie maja 1944 r. do
akceptacji.
Dowódcom brygad
zleciłem wykonanie jednej lub dwu akcji bojowych całością brygady lub
jej częścią.
Celem tych akcji miało być: wyszkolenie, dywersja, uzupełnienie
amunicji i
zdobycz sprzętu wojennego. Jednocześnie sam udałem się do 23 Brygady,
aby
uczestniczyć w podobnej akcji na terenie Brasławszczyzny.
Dowódca 23 Brygady,
por. Marian Kisielewicz, ps. "Marek", "Ostroga" po
rozpoznaniu obiektów i sił nieprzyjaciela wybrał dwa miejsca
jednoczesnego
uderzenia: 1) Rymszany, 2) Nowe-Daugieliszki. Na Rymszany wysłał pluton
ppor.
"Bociana", sam zaś z Brygadą, bez plutonu, wyruszył na
Nowe-Daugiele, około 25 km na płn-wsch. od Święcian i około 100 km od
Wilna. Ja uczestniczyłem w akcji na Nowe-Daugieliszki. Załoga
nieprzyjaciela
była niewielka, liczyła dwudziestu paru ludzi (Litwinów). Byli oni
skoszarowani w budynku, który był usytuowany bardzo blisko uzbrojonego
w broń
maszynową bunkru.
Bunkier był
otoczony zasiekami z drutu kolczastego. 23 Brygada liczyła wówczas bez
plutonu
i oddziałów specjalnych około 150 ludzi. Przewaga duża, chodziło jednak
o
wyszkolenie i o ewakuację materiału kwatermistrzowskiego. W samej akcji
bojowej brało udział 50 ludzi. Rozpoznanie obiektu było dobre. Droga
dojścia
do miasteczka Nowe-Daugieliszki i pod bunkier - bardzo dobra. Bunkier
stał obok
muru cmentarnego, po drugiej stronie ulicy. Mur cmentarny, który nie
był
dozorowany, służył plutonowi "Pancerza" ppor. Michał Szypiłło
jako podstawa wyjściowa i szturmowa do uderzenia na wybrany obiekt.
Odległość
muru cmentarnego od bunkra wynosiła około 10-12 m. Plan akcji był
następujący:
- Pluton Michała
Szypiłły (ps. "Pancerz") miała uderzyć z podstawy wyjściowej muru
cmentarnego i opanować bunkier przez zaskoczenie. Po opanowaniu bunkra
należało
ewakuować broń i sprzęt wojskowy zarówno z bunkra jak i domu
milicyjnego.
- Pluton ppor.
Pirtenia (ps. "Trzmiel") miał zamknąć wyjście z miasta od strony
wschodniej i ewakuować urząd gminy.
- Pluton por.
Kazimierza Krauze (ps. "Wawrzecki") miał zamknąć wyjście od płd-zachodu
i ewakuować aptekę, mleczarnię i spółdzielnię "Rutę".
- Grupa specjalna
pod dowództwem sierż. Antoniego Pietkiewicza (ps. "Szyszka") miała
wykonać zniszczenia na liniach telefonicznych i centrali telefonicznej
celem
przerwania łączności telefonicznej.
Akcja rozpoczęla się
o godz. 02.30 w dniu 21 maja 1944 r. Pluton szturmujący ppor.
"Pancerza" przeszedł przez dziedziniec cmentarny tuż przy kościele
i zajął stanowiska szturmowe wzdłuż muru cmentarnego, bez zaalarmowania
jakiegokolwiek posterunku litewskiego. Dowódca Brygady był przy
plutonie
szturmowym. Pluton na sygnał dowódcy obrzucił bunkier granatami i
natychmiast
opanował go. Załoga litewska, ktora spała obok w domu milicyjnym
usiłowała
wskoczyć do wnętrza bunkra na swoje stanowiska bojowe, lecz akcja
plutonu
"Pancerza" była tak błyskawiczna, że Litwini nie zdążyli zająć
swoich stanowisk i zmuszeni byli poddać się. Część załogi uciekła w
bieliźnie
przez opłotki. Bunkier i posterunek policji zostały opanowane w
niepełna 2
minuty. Straty nieprzyjaciela wyniosły 2 rannych i 12 jeńców. Zdobyto
bez
strat 16 karabinów, 2 rkmy, 2 skrzynki granatów, 4 skrzynki amunicji,
kilka
min p-panc., 6 pistoletów, dużo materiału sanitarnego, 16 skrzyń
papierosów,
8 worków cukru, masło, tłuszcz itp.
Po opanowaniu urzędu
gminnego zostały skonfiskowane pieczątki gminne oraz spalone listy
kontygentowe. Ewakuacja materiałów intendenckich trwała do godz. 6 rano
dnia
21 maja 1944 r. Po zakończeniu akcji, zwolniliśmy - po odpowiednim
pouczeniu -
jeńców. Akcja została przeprowadzona wzorowo. Rozpoznanie obiektu
natarcia i
nieprzyjaciela było bardzo dobre. Plutony osłaniające i ewakuujące oraz
oddział specjalny wykonały swoje zadania również celująco.
Po akcji 23 Brygada
wróciła do swego rejonu zakwaterowania. Poszedłem wraz z plutonem
porucznika
"Wawrzeckiego" na południe do rejonu Buji-Barany celem nawiązania
łączności z oddziałami partyzanckimi z obwodów Święciańskiego i
Postawskiego.
Nie powiodła się
natomiast akcja na Rymszany. Bunkier nie został opanowany. Pluton
poniósł
straty i musiał się wycofać z akcji. Straty wyniosły 2 zabitych i kilku
rannych. Nieudana akcja dostarczyła kilku wniosków szkoleniowych.
Wszyscy
uczestnicy stwierdzili, że w tego rodzaju akcjach zaskoczenie jest
czynnikiem
najważniejszym. Bez zaskoczenia nie ma mowy o powodzeniu. A właśnie w
akcji
na Rymszany element ten nie został uwzględniony i stąd fiasko.
W czasie przemarszu
do rejonu Bujek, pluton "Wawrzeckiego" zatrzymał się na krótki
odpoczynek we wsi litewskiej Aguciszki, gdzie partyzanci zjedli
pośpiesznie
obiad. Było około godz. 15. Po obiedzie, dowódca plutonu "Wawrzecki",
przeszedł z całym plutonem do pobliskiego lasu, gdzie zarządził postój
ubezpieczony. Decyzja była słuszna, odpoczynek we wsi litewskiej w
pobliżu Święcian,
znacznego garnizony wojska litewskiego, byłby błędem pociągającym
nieprzewidziane skutki. W niespełna 15 min. po wymarszu plutonu z
Auguciszek
przyjechała samochodami ciężarowymi kompania wojska litewskiego,
uzbrojona w
broń maszynową i moździerze, otoczyła Auguciszki, ale nie znalazła
nikogo.
Kompania ta została wyekspediowana ze Święcian, prawdopodobnie w wyniku
otrzymanych wiadomości o naszym pobycie w Auguciszkach, od miejscowych
Szaulisów.
Oddział litewski nie zaatakował nas w lesie, gdyż nie był dokładnie
zorientowany co do siły naszego oddziału, począł tylko ostrzeliwać las
pociskami z moździerzy. Ogień był niecelny. Por. "Wawrzecki"
rozkazał zająć stanowiska ogniowe i w zależności od zachowania się
nieprzyjaciela utrzymać je, lub stopniowo wycofać się wgłąb lasu, aż do
momentu zapadnięcia zmierzchu. O zmierzchu wyjść z lasu i idąc na kąt
kierunkowy, przejść do miejsca przeznaczenia, to znaczny w rejon
Bujki-Barany.
Odległość w linii prostej około 25 km. W czasie ostrzeliwania lasu
ogniem z
moździerzy pluton nie poniósł żadnych strat. Wyjście z lasu w kolumnie
trójkowej
nastąpiło około godz. 21. Było już zupełnie ciemno. Nocny 25 km marsz
na kąt
kierunkowy odbył się bez walki. Miejscowość Bujki osiągnęliśmy o godz.
9-10 rano dnia następnego. W czasie walki i marszu dowódca plutonu por.
"Wawrzecki"
dowodził pod każdym względem właściwie. Zdał on pomyślnie egzamin na
samodzielnego dowódcę.
Po nawiązaniu łączności
i odpoczynku, por. "Wawrzycki" wrócił wraz z plutonem do
Brasławszczyzny,
do swego ośrodka dywersyjnego celem stworzenia 24 Brygady "Dryświaty".
Organizacja brygady nie była sprawą zbyt trudną, ponieważ były już
zorganizowane oddziały leśne. Chodziło tylko o ich szkolenie i
przeszkolenie
brygady jako całość. Przewidywałem, że w ciągu miesiąca brygada
osiągnie
poziom wyszkolenia i bojowości odpowiedni do prowadzenia walki.
«««
Zgodnie z planem zająłem
się w tym czasie organizacją sztabu Zgrupowania Nr 2, którego projekt
przygotował "Gerwazy". Po analizie i nieznacznych poprawkach
zatwierdziłem projekt. Skład sztabu był następujący (stan 30 ludzi):
- szef sztabu - kpt.
Jan Drozdowicz, ps. "Gerwazy",
- oficer taktyczny -
por. Edward Gapik, ps. "Roland",
- oficer
informacyjny - pr. Michał Siedlicki, ps. "Gil",
- kwatermistrz -
por. Józef Witold/Ciechanowicz, ps. "Żaba",
- szef sanitarny -
lekarz Tadeusz Ginko, ps. "Jan",
- kapelan - ksiądz
Józef Prejser, ps. "Władysław",
- sędzia - Edmund
Wrześniewski, ps. "Sawa",
- dowódca drużyny
łączności - pchor. Jan Kozłowski, ps. "Jan",
- poczet dowódcy.
Stany liczbowe
Zgrupowania (brygad) były w tym czasie bardzo niestałe, dlatego też
dane
liczbowe podaję zgodne z raportem przekazanym gen. "Wilkowi" 16 lipca
po bitwie pod Nowościółkami (Krawczunami). Stan rzeczywisty był wyższy,
ponieważ w ostatnich dniach przybyło do brygad wiele rekrutów, którzy
nie
zostali jeszcze zaewidencjonowani. Ogólem stan Zgrupowania, zgodnie z
ewidencją
wynosił 2570 żołnierzy (w rzeczywistości było ponad 3000 żołnierzy).
ZGRUPOWANIE Nr 2
Obsada personalna i
stany liczbowe
- sztab Zgrupowania
- jak poprzednio (30 ludzi),
- oddział
rozpoznawczy (OR) - 120 ułanów, dowódca - por., ps. "Ptasznik",
adiutant - Józef Kmieciński, ps. "Brodzicz"
- oddział Kedywu -
70 strz. (dołączył 9.VII.1944) dowódca ppor. Andrzej Święcicki.
- pluton artylerii
(haubice zdobyte w dniach 10-11 lipca) - 30 kanon., dowódca - ppor.
Urbanowicz,
ps. "Czarny",
- pluton pionierów
- 30 saperów, dowódca sierżant Antoni Pietkiewicz "Szyszka".
1. BRYGADA WILEŃSKA
- 580 strzelców.
- dowódcy: 1) kpt.
Czesław Grombczewski, ps. "Jurand" (zginął 13 lipca 1944),
2) por. Roman
¯ebryk,
ps. "Korab" (mianowany 14 lipca 1944 r.)
- lekarz - Jan
Rymian, ps. "Pean",
- poczet dowódcy -
st. sierż. Palenko, ps.
"Strug",
- oddział
zwiadowczy - dowódcy: 1) "Fakir", 2) Sławomir Słubicki, ps.
"Prus",
- pluton karabinów
maszynowych - Hojan, ps. "Szary",
- 1 kompania - ppor.
Stanisław Stachowicz, ps. "Sławicz",
- 2 kompania - ppor.
Zygmunt Kondratowicz, ps. "Zetka",
- 3 kompania - por. Roman ¯ebryk, ps. "Korab" (pełnił funkcję do
13.VII i od 14.VII do 17.VII nowy dowódca nie zatwierdzony),
- 4 kompania - ppor.
Wirginiusz Szuba, ps. "Chudzik",
- 5 kompania - chor.
Błachaniec, ps. "Kaczan",
- drużyna pionierów
- dowódca "Kotwica",
- drużyny łączności
- dowódca "Transformator".
4 BRYGADA NAROCZ -
620 strzelców.
- dowódca - kpt.
Longin Wojciechowski, ps. "Ronin",
-
adiutant pchr. Dobiesław Smoliński, ps. "Dobek",
- lekarz - Jan Mańkowski,
ps. "Jan",
- siostry san.:
"Bronka", "Jachna", "Żaneta", "Halina",
- oficer gospodarczy
- pchr. Wacław Słowiński, ps. "Wir",
- poczet dowódcy,
- oddział
zwiadowczy - ppor., ps. "Ol",
- 1 komp. - 1) pchr.
Jan Lisowski, ps. "Korsarz", 2) od 4 lipca 1944 r. pchr.
"Korab",
- 2 komp. - ps.
"Zagończyk",
-
3 komp. - 1) ps. "Janusz", 2) ps. "Pika",
- 4 komp. - ps.
"Rydz",
- 5 komp. - Jan
Hajciuk, ps. "Podlasiak", "Lewandowski",
- drużyna pionierów,
- drużyna łączności.
23 BRYGADA BRASŁAWSKA
- 410 strzelców.
- dowódcy: 1) rotm.
Marian Kisielewicz, ps. "Marek", "Ostroga" (zginął w dn.
21 czerwca 1944 w bitwie pod Łokciami),
2) kpt. Witold
Kisiel, ps. "Światołdycz".
- lekarz - Tadeusz
Eugeniusz Waszczuk,
- adiutant - pchr.
Albin Palczewski, ps. "Kot",
- poczet dowódcy -
ogniom. Jan Olszewski,
- oddział
zwiadowczy - plut. Jan Libako,
ps. "War",
-
1 komp. - chr. Jan Zapolski, ps. "Wilk",
-
2 komp. - ppor. Michał Szypiłło, ps. "Pancerz" brat Jana ps.
"Ptak",
- 3 komp. - ppor.
Pirteń, ps. "Trzmiel",
-
4 komp. - por. Waldemar ¯aba, ps. "Bocian",
1 pluton - plut. ps.
"Amela"
2 pluton - plut. ps.
"Czarny",
3 pluton - plut. ps.
"Pszczoła"
- 5 komp. - ppor.
Franciszek Michańczyk, ps. "Boa",
-1 pluton - plut.
Wiktor Puchacz, ps. "Żuław", z bratem Władysławem, ps.
"Komar",
- drużyna pionierów,
- drużyna łączności.
24 BRYGADA DRYŚWIATY
- 320 strzelców.
Brygada została
zorganizowana w końcu maja 1944 r., ale Oddziały Leśne były już czynne
od
marca 1944 r. Od tego czasu działali: ppor. "Górnik" pchr. Raczyński,
ps. "Kmicic", sierż. Leopold Rakucki, ps. "Poldek", plut. Józef
Makowski, ps. "Rzędzian", kapr. ps. "Rak".
- dowódca - kpt.
Kazimierz Krauze, ps. "Wawrzecki",
- z-ca dowódcy -
por. Czesław Budrewicz, ps. "Topór",
-
adiutant - ppor. Czesław Żurawski,
- ksiądz - kapelan
Adam Szabunia, ps. "Adam",
- lekarz - Aldona
Czerniewska, ps. "Ada" (wtedy jako siostra),
- poczet dowódcy -
pchr. Waldemar Czerniewski,
- oficer gospodarczy
- Witold Fedorowicz,
- oddział
zwiadowczy - pchr. Edmund Raczyński, ps. "Kmicic",
-1
komp. - ppor. Henryk Kołonecki, ps. "Górnik",
- 2 komp. - ppor.
Wacław Sidorkiewicz ps. "Bem",
- 3 komp. - ppor.
Henryk Natalko,
- 4 komp. - ppor.
Edmund Lisowski, ps. "Krzak"
- drużyna pionierów,
- drużyna łączności.
36 BRYGADA ŻEJMIANA
- 360 strzelców.
(Po włączeniu do
Brygady Oddziału Leśnego Romejki, ps. "Klin")
- dowódca - kpt.
Witold Kiewlicz, ps. "Wujek",
- z-ca dowódcy -
ppor. Józef Romejko, ps. "Klin",
- adiutant - ppor.
Stanisław Górski,
- lekarz - Bohdan
Buchowski,
- poczet dowódcy,
- oddział
zwiadowczy,
- 1 komp. - ppor.
Stefan Pietkiewicz, ps. "Młot",
- 1 pluton - Zygmunt
Minejko, ps. "Petroniusz",
2 pluton - pchor. Józef
Baran, ps. "Piotr",
- 2 kompania - por.
Władysław Sucharzewski, ps. "Kruk",
- d-ca plutonu
pchor. Alfons Wiesztort, ps. "Dobek",
- 3 komp. - ppor.
Leon Saniuk,
- drużyny pionierów,
- drużyna łączności.
2 BRYGADA
2 Brygada ze
Zgrupowania Nr 1 została przydzielona czasowo do Zgrupowania Nr 2 w
okresie od
dnia 8 do 11 lipca 1944 r. Dowódcą był por. Wiktor Korycki, ps.
"Kazik",
dowódcą drużyny łączności por. Stanisław Symonowicz. W dniu 12 lipca 2
Brygada odeszła do macierzystego Zgrupowania Nr 1.
Koncentracja
Zgrupowania Nr 2 nastąpiła 20 czerwca 1944 r. w rejonie miejscowości
Bujki-Barany. Dzień ten był obchodzony uroczyście. Zebrały się brygady
1,
4, 23 i 26 oraz oddziały specjalne. 24 Brygada pozostała chwilowo w
obwodzie
brasławskim celem uzupełnienia stanów liczbowych. Dzień był pogodny i
ciepły.
Na polanie leśnej ozdobionej narodowymi flagami i orłami z zieleni,
powiewał
wysoko wyciągnięty sztandar Rzeczypospolitej. Polana powoli zapełniała
się
żołnierzami, prawie wszyscy w mundurach i bronią w ręku. Kolejno
odebrałem
raporty od dowódców brygad, po czym wygłosiłem krótkie powitalne
przemówienie,
w którym podałem powody tworzenia nowego związku taktycznego, jakim
było
Zgrupowanie Nr 2. Przy okazji przypomniałem żołnierzom - partyzantom
ich
prawa i obowiązki. Po moim przemówieniu nastąpiła Msza Święta, którą
odprawił ksiądz kapelan ps. "Władysław". Kazanie księdza było
podniosłe i wysoce patriotyczne. Nakreślił on pięknie sylwetkę
partyzanta,
który z miłości ku ojczyźnie porzucił rodziny i wygody, by walczyć o
Wolność
i Niepodległość. Po Mszy Świętej nastąpiła defilada.
Wieczorem odbyło się
wspólne ognisko i wieczornica. Poszczególne brygady wystąpiły z własnym
repertuarem artystycznym. Po wieczornicy rozeszły się do swoich rejonów
zakwaterowania. Pragnę nadmienić, że od dnia 14 czerwca praca sztabu
Zgrupowania była tak zorganizowana, że rozkaz dzienny lub bojowy był
codziennie pisany na maszynie. Rozkaz dzienny był pisany na
kilkudniowym
postoju, rozkaz bojowy - zawsze w marszu lub w czasie przewidywanej
akcji.
Ponieważ Zgrupowanie było często w marszu lub akcji, dlatego też pisany
był
przeważnie rozkaz bojowy. W rozkazie były podawane rejony
zakwaterowania
brygad. Patrole rekwizycyjne z poszczególnych brygad otrzymywały kwity
in
blanco z pieczątką: "Zgrupowanie Armii Krajowej Nr 2", wypełniały
je na miejscu rekwizycji, wpisywały sztuki lub wagę materiałów
rekwirowanych
i wręczały właścicielowi. Początkowo kwity były brane przez właścicieli
z pewną dozą powątpiewania w jego skuteczność wobec władz niemieckich,
później
jednak sami właściciele domagali się pokwitowań oficjalnych, gdyż
władze
niemieckie kwity honorowały i zmniejszały wysokość swoich rekwizycji o
równowartość
kwitów przez nas wydanych. Rekwizycje z reguły były dokonywane na
terenach
zamieszkałych przez ludność litewską, gdyż bazy zakwaterowania i
stałego
zaopatrzenia były wyłącznie we wsiach zamieszkałych przez ludność
polską.
Norma żywieniowa 1 żołnierza - partyzanta wynosiła na dobę: mięsa 125
gramów,
chleba 600 gramów. Inne artykuły nie były normowane, ponieważ ich
dostawa
nie była regularna. Najgorzej przedstawiała się sprawa zaopatrzenia w
jarzyny. Ogólnie mówiąc, wyżywienie nie było przedmiotem walki.
Prowadziliśmy
jednak walkę dla zdobycia: amunicji, broni, granatów, materiałów
wybuchowych, sprzętu łączności, sprzętu saperskiego, materiałów
sanitarnych i leków.
Ponieważ
praktycznie jedynym źródłem zaopatrzenia w środki wojskowe był
nieprzyjaciel, stąd walka prowadzona w celach zaopatrzeniowych w broń i
amunicję musiała być wygrana. Przegrana równała się katastrofie, gdyż
po
wyczerpaniu amunicji oddział partyzancki stawał się tylko zjadaczem
chleba i
nie rozwijał się. W tej polityce zdobywania amunicji i sprzętu
wojennego
oddział partyzancki mógł walki nie przyjąć, mógł jej prawie zawsze
uniknąć,
a tym samym zachować stan posiadania amunicji. Należało więc właściwie
ocenić, czy walka była do wygrania (wtedy ją przyjąć), czy też nie (i
wtedy należało jej unikać). Akcje planowane trzeba było przygotowywać
po
bardzo starannym, głębokim wywiadzie. Podstawą sukcesu był moment
zaskoczenia. W miejscu uderzenia należało mieć zdecydowaną przewagę. Po
rozpoznaniu należało przeprowadzić akcję jak najszybciej. Mogło bowiem
się
zdarzyć, że w międzyczasie zaszły w ugrupowaniu nieprzyjaciela zmiany i
wtedy taka "niespodzianka" mogła spowodować duże nieraz straty własne.
Jest pewne, że na wojnie poza wszystkimi cechami "dobrego dowodzenia"
ważną rolę odgrywa tzw. "szczęście wojenne". Dotyczy to tym
bardziej walk w oddziałach partyzanckich. Pamiętać jednak należy, że
"szczęście" w dowodzeniu nie trwa wiecznie i może go zabraknąć w
ostatniej chwili walki. Stąd wniosek, że każdą akcję trzeba starannie
przygotować analizując zadanie, położenie nieprzyjaciela, własne i
teren.
"Szczęście wojenne" powinno być w tej analizie jedynie dodatkiem, a
nie podstawą kalkulacji, Po podjęciu decyzji pewność i odwaga w walkach
partyzanckich bezwzględnie pomagają. Rozwaga połączona z odwagą daje
zwycięstwo.
Walka pod Łokcianami.
Po skończonych
uroczystościach z okazji koncentracji oddziałów Zgrupowania Nr 2 w
rejonie
Bujki-Barany skierowałem 1 Brygadę na samodzielne działanie dywersyjne
na tor
kolejowy i szosę między Santoką a Podbrodziem. Ja, ze Zgrupowaniem (bez
1 i
24 Brygady), po rozpoznaniu toru kolejowego Postawy-Podbrodzie,
uderzyłem na
pociąg towarowy transportujący zarekwirowane mienie z rejonu Głębokiego
w głąb
Rzeszy. Pociąg ten został wykolejony wybuchem miny założonej przez nasz
nocny patrol. Walka rozegrała się 21 czerwca 1944 r. około godz. 11. O
nieprzyjacielu wiedziałem to, że załoga eskortująca transport mogła
liczyć
25-30 żołnierzy z bronią maszynową. Skład transportu kolejowego był
normalny, liczył około 100 osi. Wagony były częściowo zamknięte,
częściowo
platformy. Ze względów szkoleniowych i konieczności ewakuacji mienia
postanowiłem uderzyć czterema plutonami, po dwa z 4 i 23 Brygady.
Rozkaz do
uderzenia wydałem ustnie. Dowódcami oddziałów dwuplutonowych byli
dowódcy
brygad. Rozgraniczenie między uderzającymi oddziałami, pokazane w
terenie,
przebiegało mniej więcej przez środek transportu. Początek natarcia był
sygnalizowany rakietą. Ja zająłem stanowisko na skraju lasu, niedaleko
lokomotywy. Walka trwała zaledwie kilka minut. Jednoczesność natarcia
na całej
długości pociągu zaskoczyła Niemców. Pociąg został oskrzydlony i
opanowany przez oba nacierające oddziały. Straty nieprzyjaciela
wyniosły: 2
zabitych, kilku rannych i 14 jeńców. W walce zginął por. Kisielewicz,
ps.
"Ostroga", dowódca 23 Brygady. Pośmiertnie awansowany do stopnia
rotmistrza. Zdobyliśmy: 1) dwa rkmy, 20 kb. kilka skrzynek amunicji,
granaty,
kilka pistoletów, rakietnicę i rakiety, dużo sprzętu łącznościowego i
saperskiego. 2) około 120 sztuk bydła i kilkanaście koni. Ewakuacja
zdobytego
mienia trwała do wczesnych godzin popołudniowych.
Pogrzeb rotm.
Mariana Kisielewicza, ps. "Ostroga", popularnie zwanego
"Marek", odbył się w dniu następnym, tj. 22 czerwca 1944 r. w
miejscowości Dwór Olszewo. Bezpośrednio po pogrzebie rotm. Mariana
Kisielewicza zostałem wezwany do Komendy Okręgu "Wiano" do Wilna. W
Komendzie dowiedziałem się, że dnia 20 czerwca 1944 r. w Glinciszkach i
okolicy nastąpiła masakra miejscowych Polaków. Zginęło 80 osób.
Sprawcami
mordu byli Litwini. Komendant Okręgu polecił mi, abym całym
Zgrupowaniem
dokonał rajdu na tereny położone wzdłuż granicy polsko-litewskiej,
rejonu
jezior Sużańskich w kierunku na miejscowość Inturki celem
zademonstrowania
obecności sił polskich na tych terenach. Zgrupowanie nie miało zadania
pacyfikacji terenu ani odwetu. Odszukaniem sprawców mordu w
Glinciszkach zajęły
się nasze organy sprawiedliwości na szczeblu Okręgu "Wiano".
Zasadniczo byłem przeciwny używaniu wojska do podobnych celów, ponieważ
tego
typu akcje wypaczają jego charakter i często deprawują, a poza tym
miałem
pewne obiekcje co do słuszności wykonania akcji przez Zgrupowanie Nr 2,
którym
dowodziłem, gdyż Glinciszki nie leżały na terenie Inspektoratu BC -
znajdowały
się one na terenie Inspektoratu A.
Komendant Okręgu, płk.
Krzyżanowski, zlecając mi wykonanie rajdu kierował się - tak mi wówczas
oświadczył
- większą operatywnością Zgrupowania Nr 2 i aktualnym rozmieszczeniem
brygad
Zgrupowania. Chociaż argumenty Komendanta nie przekonały mnie, to
jednak więcej
już nie oponowałem i przystąpiłem do wykonania polecenia. Rajd
wykonałem w
dn. 25-27 czerwca 1944 r. Akcję przeprowadziłem osobiście, aby czuwać
nad
jej prawidłowym wykonaniem. Rajd trwał krótko, gdyż jak dowiedziałem
się z
komunikatów radiowych, w dniu 23 czerwca rozpoczęła się wielka ofensywa
wojsk radzieckich na szerokim froncie. Padł Witebsk i Bobrujsk.
Zgrupowanie
musiało zgodnie z planem wracać na swoje tereny, celem przeprowadzenia
akcji
"Burza".
Akcję
"Burza" rozpocząłem z własnej inicjatywy w dniu 1 lipca 1944 r.
Rozkazy wydałem w Ornianach. 1 Brygada miała działać na dotychczasowym
odcinku, to znaczy na liniach komunikacyjnych od Santoka do Podbrodzia.
24
Brygada działała samodzielnie w obwodzie Brasławskim. Miała dokonać
dywersji na węzłach komunikacyjnych Widze i Opsa. Ja zaś Zgrupowaniem
bez 1 i
24 Brygady, przemaszerowałem na odcinki szos Michaliszki - Świr -
Postawy oraz
Święciany - Podbrodzie. W dniu 2 lipca, około godz. 16 podczas
przejścia
Zgrupowania przez szosę Święciany - Podbrodzie, urządziłem zasadzkę na
kolumnę samochodów niemieckich w rejonie Szakien. W akcji brały udział
dwa
plutony 23 Brygady i 1 pluton 4 Brygady. Dowodziłem osobiście. Szpicę
nieprzyjaciela stanowił jeden samochód osobowy. Tuż za nim jechał
następny.
Oba samochody zostały przez nasze czujki przepuszczone, ponieważ
zależało
nam na tym, aby zaskoczyć ogniem kolumnę główną nieprzyjaciela, która
jak
spodziewaliśmy się, posuwała się za szpicą. Ukazała się ona w minutę
później.
Była to kolumna wycofujących się żołnierzy niemieckich wraz z
administracją
Gebietz-Komisariatu Głębokie. Było 15 samochodów plus dwa motocykle.
Załogę
nieprzyjaciela oceniłem na około 80 uzbrojonych ludzi, różnego
autoramentu.
Z chwilą zbliżenia się kolumny samochodów na odległość mniej więcej 100
m odezwały się nasze karabiny maszynowe. Kolumna nieprzyjacielska
zatrzymała
się i z pierwszych samochodów odezwała się broń maszynowa i karabiny
pojedyńcze.
W walce jeden z plutonów 23 Brygady wziął nieprzyjaciela czołowo,
pluton
"Bociana" oskrzydlił z lewej strony, a pluton "Korsarza" z
4 Brygady oskrzydlił nieprzyjaciela z prawej strony. Załoga niemiecka
zorientowawszy się, że jest okrążona pozostawiła samochody i wycofała
się.
Walka trwała około 20 minut. Zdobyliśmy 12 samochodów, 1 motocykl, 2
m.g.,
kilkanaście kb. 10 pistoletów, kilkanaście skrzynek amunicji, dużo
różnego
materiału kancelaryjnego i bagażu osobistego.
Nieprzyjaciel stracił
5 zabitych, 2 rannych, 10 jeńców. Nasze straty wyniosły 2 rannych, w
tym dowódca
plutonu "Korsarz". Po walce i ewakuacji zdobyczy pomaszerowałem do
rejonu Bujki-Barany naszej stałej bazy zaopatrzeniowej. Pod Gieladnią
nasze
stałe ubezpieczenie "Zagończyka" z 4 Brygady stoczyło około godz.
24 na torze kolejowym Podbrodzie-Postawy walkę z patrolem niemieckim.
Jeden
Niemiec został zabity, jeden wzięty do niewoli. Zaalarmowana w ten
sposób stała
załoga niemiecka w bunkrze na stacji kolejowej Gieladnia rozpoczęła
ogień z
moździerza, w kierunku naszej maszerującej kolumny. Ogień był niecelny
i nie
zakłócił marszu. Charakterystyczne jednak było to, że oddziały
składające
się w dużej części z młodych żołnierzy nie były przyzwyczajone do ognia
artyleryjskiego i uległy panice. Musiałem osobiście interweniować, by
je
uspokoić. Po przejściu toru kolejowego w rejonie Gieladni, weszliśmy w
kompleks naszych lasów, które Niemcy zwali "Kreis Partizan". Do
rejonu zakwaterowania doszliśmy około godz. 4 nad ranem. Po odpoczynku,
4 i 23
Brygady przystąpiły do dywersji na swoich odcinkach działania,
wyłączając
szosę Michaliszki-Kobylnik, ponieważ jak się dowiedziałem - do szosy
tej
doszły patrole radzieckich wojsk zmotoryzowanych i częściowo ją
kontrolują.
Zrezygowałem więc z akcji "Burza" na tym kierunku, przerzucając ciężar
walk na pozostałe. Brygada "Żejmiana" uzupełniała stany liczbowe,
gdyż w tym czasie napływ ochotników silnie wzrósł. Ochotnicy zgłaszali
się
przeważnie bez broni. Ponieważ jednak w ostatnich walkach zdobyliśmy
dość
broni mogliśmy przyjmować rekrutów i wcielać do oddziałów. Z meldunków
dowódców brygad dowiedziałem się o poszczególnych akcjach w dniach
między
3 a 5 lipca. 4 Brygada uderzyła na załogę niemiecką w Goładni opanowała
bunkier i załogę rozbroiła. Zorganizowała dwa napady na kolumny
samochodowe
na szosie Święciany-Podbrodzie. 23 Brygada rozbroiła około 120 Łotyszów
pod Kiemieliszkami. 1 Brygada rozbroiła posterunek ochrony kolei pod
Santoką.
Dnia 5 lipca około
godz. 15.30 otrzymałem wiadomość spod Świra od ogniomistrza
Olszewskiego z
23 Brygady, że jakiś niższy dowódca wojsk radzieckich chciał go
rozbroić.
Do rozbrojenia nie doszło. Ogniomistrz wytłumaczył, że musi porozumieć
się
ze swoim dowódcą i przedstawi propozycję przeprowadzenia rozmów
dwustronnych
między wojskami radzieckimi i polskimi, celem koordynacji dalszej
współpracy.
Początkowo miałem się udać osobiście na przeprowadzenie tych rozmów.
jednak dosłownie w kilka minuy później, może o godz. 15.45, otrzymałem
rozkaz z Komendy Okręgu "Wiano", który polecał mi przerwanie akcji
"Burza" na terenie Inspektoratu BC i nakazał natychmiastowy przemarsz
Zgrupowania Nr 2, do rejonu północnej części Wilna, gdzie miałem
otrzymać
dalsze rozkazy. Wytyczne o współpracy z wojskami radzieckimi były nadal
aktualne. W związku z powyższym rozkazem, wyruszyłem natychmiast do
nakaznego
rejonu koncentracji oddziałów partyzanckich, rezygnując z zamiaru
przeprowadzenia rozmów z dowódcą wojsk radzieckich pod Świrem. Drogę
marszu
wybrałem na północ od rzeki Wilii, przez Koreniaty-Kłaczuny-Drużyle, do
Zielonych Jezior, na północ od Wilna. Łączna odległość około 80 km.
Przewidywałem dwa dni marszu, z tym, że częściowo miał się odbyć w
dzień.
Droga prowadziła przeważnie przez lasy, lotnictwo nieprzyjaciela, na
bocznych
drogach było mało czynne. W dniu 6 lipca w czasie przejścia Zgrupowania
przez
szosę Podbrodzie-Wilno, na północ od Niemenczyna koło Drużyl musiano
stoczyć
walkę z autami pancernymi i kilkoma autami zmotoryzowanej piechoty. W
czasie między
godz. 11 a 13, Niemcy zajęli pozycje na drodze naszego kierunku marszu
blokując
całkowicie przemarsz. Uzbrojeni byli w działka przeciwpancerne, broń
maszynową
i zwykłą. Przebicie się na wprost było możliwe, ale byłoby połączone z
dużymi stratami. Postanowiłem oskrzydlić npla od strony północnej.
Manewr
ten zmusił Niemców do wycofania się częściowo w kierunku Podbrodzia,
pójścia
częściowo w kierunku Wilna. Straty nieprzyjaciela w ludziach są mi
nieznane,
gdyż Niemcy wszystkich swoich żołnierzy zarówno zabitych, jak i rannych
ewakuowali. Zdobyliśmy 1 moździerz, 2 mg, 16 kb. parę skrzynek
amunicji. Po
naszej stronie zginęło 4 partyzantów i zostało rannych 4, których na
miejscu, pod ogniem z aut pancernych operował lekarz Tadeusz Ginko.
Czyn ten był
i jest nadal godzien uznania. Lekarz Ginko został za ten czyn
odznaczony Krzyżem
Walecznych. Po walce i nocnym odpoczynku dotarliśmy w dniu 7 lipca
około godz.
17 do rejonu zakwaterowania, w rejonie Zielonych Jezior. Żołnierze byli
zmęczeni,
ale pełni zapału i entuzjazmu. Natychmiast wysłałem do Komendy Okręgu
"Wiano" meldunek o naszym przybyciu i miejscu zakwaterowania. W
niespełna
godzinę, około godziny 18, otrzymałem meldunek od "Juranda", dowódcy
1 Brygady, że piechota radziecka przeprawiła się przez Wilję i
maszeruje w
kierunku zakwaterowania Zgrupowania. Natychmiast pojechałem do dowódcy
pułku
Armii Radzieckiej. Dowódcą pułku (850 pp) był ppłk D.K. Morozow.
Należał
do 227 Dywizji Piechoty dowodzonej przez gen. mjra Stefana Trofimowicza
Gładyszewa,
ps. "Biełkin". Moja rozmowa z ppłkiem Morozowem miała miejsce w
Dworze Wilia-Nowe (Wilanów) w dniu 7 lipca 1944 r. około godz. 19. Ze
strony
radzieckiej był ppłk Morozow i 2 oficerów, z naszej strony byłem ja,
por.
"Jurand" oraz Michał Sielecki, ps. "Gil" jako tłumacz. Po
obopólnym przedstawieniu się, rozmowę przeprowadziliśmy na ganku
dworku. Było
pogodnie i ciepło. Jako żołnierz Armii Krajowej podległej Rządowi
Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie, zgodnie z Wytycznymi i Rozkazem
Nr 3 zgłosiłem
wolę współpracy w walce przeciwko wspólnemu wrogowi jakim była armia
hitlerowska. Wygłosiłem w całości tekst formułki, który brzmiał: "Na
rozkaz Rządu Rzeczypospolitej Polskiej zgłaszam się jako dowódca
wojskowy z
propozycją uzgodnienia działań wojennych z wkraczającymi na tereny
Rzeczypospolitej siłami zbrojnymi Armii Radzieckiej, przeciwko
wspólnemu
wrogowi - hitlerowskim Niemcom". Ppłk Morozow zgodził się na współpracę
prosząc, abym wysłał do dowódcy 277 dywizji piechoty, gen. Gładyszewa
jednego oficera z mego sztabu jako łącznika. Wysłałem porucznika
"Gila". Na tematy polityczne nie rozmawialiśmy, gdyż zarówno ja jak
i ppłk Morozow, byliśmy zajęci walką. Orzekliśmy, że sprawy polityczne
będą
przedmiotem rozmów na wyższym szczeblu dowodzenia. Zgodnie z warunkami
współpracy,
otrzymałem od gen. Gładyszewa rozkaz do uderzenia w dniu 8 lipca rano
na Wilno
z podstaw wyjściowych z rejonu Fabianiszek, przy ścisłej współpracy z
ppłkiem
Morozowem. Po przegrupowaniu zająłem podstawy wyjściowe do uderzenia na
Dzielnicę Kalwaryjską Wilna. Gotowość bojową miałem wyznaczoną na godz.
5
rano. Jednak sygnału do natarcia nie doczekaliśmy się. Około godz. 8
rano ppłk
Morozow otrzymał rozkaz ubezpieczenia akcji na Wilno od strony
Mejszagoły. Z
tego kierunku miała iść na pomoc oddziałom niemieckim jakaś wielka
jednostka wojsk zmotoryzowanych. Stąd zmiana rozkazu i dla mego
Zgrupowania Nr
2. Żołnierze nie byli zadowoleni ze zmiany rozkazu, gdyż każdy
partyzant
chciał wejść do Wilna jako zwycięzca. Z punktu widzenia działań
wojennych
osłona akcji na Wilno od strony Meszagoły, była właśnie walką o Wilno.
W
dniu 9-10 lipca udało mi się w godzinach południowych osobiście dotrzeć
do
Komendy Okręgu "Wiano". Przez Wilię przeszedłem mostem pontonowym.
Most "Zielony" był zniszczony. Spotkałem się z ppłkiem
Krzeszowskim, ps. "Ludwik". Spotkanie ułatwiła mi Zofia Biernacka
ps. "Jagienka" lub Alina Lenartowicz, ps. "Alina".
Przedstawiłem ppłkowi "Ludwikowi" sytuację Zgrupowania, zawiadamiając
o nawiązaniu współpracy z Armią Radziecką z dywizją gen. "Gładyszewa".
Ppłk "Ludwik" zaakceptował współpracę z dywizją gen. Gładyszewa
i polecił kontynuować ją aż do odwołania. Przedstawił mi położenie
oddziałów Armii Krajowej w Wilnie oraz powiedział - w formie
przypuszczenia -
o możliwości utworzenia dywizji piechoty AK przy Armii Radzieckiej, w
skład
której wejść miało również Zgrupowanie Nr 2 AK.
Tego samego dnia wróciłem
do Zgrupowania, aby w myśl nowych rozkazów zorganizować przejściową
obronę,
osłaniającą Wilno przed natarciem niemieckiej zmotoryzowanej jednostki
od
strony Mejszagoły. Walki osłonowe trwały od dnia 8 do 11 lipca 1944 r.
W
dniach od 8 do 10 lipca Zgrupowanie zajęło pozycje przejściowej obrony
na
linii od północnej części jeziora Suderwy do Masian przy szosie
Wilno-Mejszagoła. Moje miejsce postoju było w Wobali. Na płn.-zach. od
nas była
271 dp., a na płn.-wsch. 173 pułk piechoty.
W dniu 11 lipca
przeszliśmy do natarcia. 1 Brygada zajęła Mejszagołę. Okazało się, że
na
odsiecz oblężonym w Wilnie Niemcom szedł jeden pułk zmotoryzowanej
piechoty.
wzmocniony czołgami. W walkach między 8 a 11 lipca Zgrupowanie zdobyło:
baterię moździerzy, kilka ckmów, kilkanaście rkemów 150 kb., apteczkę
polową, wiele skrzynek amunicji i różnego sprzętu wojennego. Do niewoli
wzięliśmy
150 żołnierzy niemieckich. Nasze straty wyniosły: dwu zabitych, 12
rannych. Wśród
rannych był szef sztabu Zgrupowania kpt. Jan Drozdowicz, ps.
"Gerwazy" oraz sanitariuszka "Ola", z 23 Brygady. W dniach
od 8 do 11 lipca została przydzielona do Zgrupowania Nr 2 Druga Brygada
Wiktora
Koryckiego, macierzyście należąca do Zgrupowania AK Nr 1. Brygada ta
brała
udział w walkach osłonowych o Wilno. Odeszła do 1 Zgrupowania w dniu 12
lipca
1944 r. W tym czasie Zgrupowaniem Nr 1 dowodził mjr Aleksander
Wasilewski, ps.
"Olesiński". W dniu 12 lipca, zgodnie z rozkazem otrzymanym od gen.
Gładyszewa,
miałem przeprawić się całością sił przez Wilję i kontynuować pościg za
nieprzyjacielem w kierunku na Koszedary. Podczas realizacji tego
rozkazu, gdy
Oddział Rozpoznawczy Zgrupowania pod dowództwem por. "Ptasznika"
wraz z ppor. Andrzejem Święcickim, ps. "Frycz" przeprawił się już
na drugi brzeg Wilii pod Siemieniszkami na zachód od Mejszagoły w celu
rozpoznania wroga w kierunku na Koszedary, około godziny 10 otrzymałem
rozkaz
od gen. "Wilka" o koncentracji wszystkich oddziałów Armii Krajowej z
Okręgu "Wiano" i Okręgu "Nowiu" w rejonie Wołkorabiszek,
na poł. Wilna. Koncentracja jednostek AK była wynikiem porozumienia się
Komendanta Okręgu gen. "Wilka" z Dowództwem Armii Radzieckiej
działającej
na kierunku obszaru Wileńsko-Nowogródzkiego. W związku z powyższym
natychmiast przerwałem przeprawę, zawiadomiłem gen. Gładyszewa i ppłk.
Morozowa o rozkazie koncentracji oddziałów AK oraz odmeldowałem się na
piśmie,
życząc powodzenia w dalszej walce przeciwko wspólnemu wrogowi.
Jednocześnie
zarządziłem pogotowie marszowe w stronę Wilna. Ze względu na czynne
lotnictwo npla, gros przemarszu postanowiłem przeprowadzić w nocy.
Gen. Gładyszew
wystosował na moje ręce pismo z podziękowaniem dla wszystkich
żołnierzy,
Zgrupowania Nr 2 za wzorową walkę przeciwko Niemcom.
Bój spotkaniowy pod
Krawczunami - Nowosiółkami.
Po załatwieniu
formalności związanych z odejściem z Grupy Gładyszewa 12 lipca
maszerowałem
o godz. 18 w kierunku Wilna do rejonu koncentracji oddziałów AK.
Przesuwaliśmy
się normalnym marszem ubezpieczeniowym ze względu na możliwość
spotkania
npla, który jeszcze się broni w Wilnie i w każdej chwili mógł ujść z
okrążonego
miasta. Wybrałem drogi boczne przez las zostawiając drogi główne Armii
Radzieckiej. Obawiałem się nieporozumień w nocy, o ktore w takich
okolicznościach
nie trudno. Szliśmy w dwu kolumnach. W kolumnie głównej (południowej)
była
4 Brygada "Ronina", Brygada "Żejmiana" por.
"Wujka", pluton artylerii, pluton pionierów, drużyna łączności i
poczet dowódcy wraz z wozami sanitarnymi. W kolumnie bocznej
(północnej) była
1 Brygada "Juranda" i 23 "Światłodycza". Dowódcą kolumny
bocznej był por. Czesław Grombczewski, ps. "Jurand". W celu
rozpoznania wysłałem około godz. 16.30 Oddział Rozpoznawczy por.
"Ptasznika". Miejsce wypoczynku po nocnym marszu przewidywałem w
rejonie: Krawczuny-Nowosiółki-Płócieniszki-Korwieliszki. Dalszy marsz
do
rejonu koncentracji miał nastąpić po odpoczynku i rozpoznaniu
możliwości
przejścia przez Wilię. Nocny marsz drogami bocznymi i lasem był
uciążliwy.
Zaczął padać drobny deszcz, odległość od miejsca przewidywanego
zakwaterowania wynosiła 26 km.
O godzinie 4.30 w
dniu 13 lipca, gdy z kolumny głównej rozchodziły się brygady i oddziały
specjalne do miejsc zakwaterowania, usłyszałem początkowo pojedyńcze, a
później
serie strzałów z broni maszynowej. Początkowo sądziłem, że to jeden z
naszych patroli przez pomyłkę wymienił strzały z patrolem radzieckim.
Było
jeszcze szaro, widoczność ze względu na padający deszcz była słaba.
Niestety, po kilku minutach nastąpiły nowe serie strzałów, a
strzelanina
chwilami nawet wzmagała się. Wysłałem w tym kierunku dodatkowe
rozpoznanie.
Na razie musiałem czekać, gdyż brak było wiadomości do decyzji. Nasze
położenie
ze względu na rozejście się brygad do rejonów zakwaterowania i brak
jeszcze
łączników z tych rejonów, nie było korzystne. Poszczególne oddziały
miały
przewidziane następujące miejscowości do zakwaterowania:
1 Brygada -
Krawczuny,
23 Brygada - Półcieniszki
4 Brygada - Nowosiółki
Górne i północną część Nowosiółek Dolnych,
Brygada Żejmiana -
Korwieliszki,
Oddziały specjalne
- Nowosiółki Dolne część południowa, miejsce postoju Zgrupowania Nr 2{}
Oddział
Rozpoznawczy - Fw. Wiktoryszki,
Dopiero około godz.
5.30 otrzymałem pierwszy meldunek, że w Krawczunach, 7 km na płn.-zach.
od Fw.
Zakret w Wilnie, 1 Brygada natknęła się na kolumnę piechoty
niemieckiej, idącej
od strony Wilna. Z kolejnych meldunków przekazanych mi w godz. 6-6.30
oraz z
informacji żołnierzy radzieckich z dywizjonu artylerii
przeciwlotniczej, oraz
na podstawie zeznań jeńców niemieckich, dowiedziałem się, że z kierunku
Wilna-Zakretu maszerują na nas dwie kolumny piechoty niemieckiej. Z
zeznań jeńców
niemieckich wynikało, że Niemcy przeprawili się przed świtem przez
Wilię i
uszli z okrążenia Wilna, z zamiarem przebicia się do własnych
oddziałów,
ktore znajdowały się bardziej na zachód. Z punktu obserwacyjnego
c.177,6
Nowosiółki Dolne, oceniłem osobiście siły kolumn npla na około 2500
żołnierzy.
Natychmiast wydałem polecenie ściągnięcia wszystkich dowódców brygad i
oddziałów specjalnych na c.177,6 płd. Nowosiółki Dolne. Poleciłem
postawić
oddziały w stan pogotowia. Około godz. 7.00 otrzymałem ustny meldunek
od
ppor. "Sławicza" o śmierci dowódcy 1 Brygady pkt. Czesława
Grombczewskiego, ps. "Jurand". Zginął on w walce pod Krawczunami.
Szedł w straży przedniej kolumny bocznej.
Powziąłem decyzję
uderzenia na południową kolumnę nieprzyjacielską idącą wzdłuż Wilii.
Nie
była to decyzja łatwa. W celu zobrazowania podaję w skrócie analizę,
jaką
musiałem wtedy przeprowadzić.
1. Zadaniem
Zgrupowania Nr 2 było, zgodnie z porozumieniem gen. "Wilka" z
Dowództwem
Armii Radzieckiej, przejść do rejonu koncentracji oddziałów AK na płd.
od
Wilna w rejon Wołkarabiszek. A więc wniosek prosty: walki nie
przyjmować,
wyminąć oddziały niemieckie po stronie płn. drogi
Wierszuliszki-Wojewodziszki, meldując jednocześnie dowództwu
radzieckiemu o
kierunku marszu wycofującego się nieprzyjaciela. Z drugiej jednak
strony stałym
zadaniem oddziałów partyzanckich było uzupełnienie amunicji i broni
jeśli
okoliczności do wykonania powyższego zadania były sprzyjające.
Oceniłem, że
istniały okoliczności sprzyjające, a więc należałoby walkę przyjąć,
uderzyć, zdobyć broń i amunicję, a następnie odskoczyć celem wykonania
głównego
zadania. Akcja ta byłaby również zgodna z intencjami akcji "Burza".
2. Siły
nieprzyjaciela ocenilem na około 2500 żołnierzy maszerujących w dwu
kolumnach. Kolumna północna (mjra Sotha - o nazwiskach dowiedziałem się
później)
w sile około 1000 ludzi szła na Krawczuny oraz kolumna południowa (mjra
Schuberta) liczyła około 1500 ludzi, posuwała się bliżej Wilii. Kolumna
północna
została częściowo rozbita w walce z 1 Brygadą "Juranda" oraz w
walce z baterią radziecką artylerii przeciwlotniczej stojącą na
stanowiskach
ogniowych na płn. od Krawczum c.1747.7 Mjr Soth zginął. Część oddziałów
npla została wzięta do niewoli, część wycofała się w kierunku kolumny
południowej
mjra Schuberta, w której znajdował się gen. Stahel późniejszy dowódca
grupy bojowej w Powstaniu Warszawskim. Część żołnierzy poszła bardziej
na
północ w kierunku na Popiszki lub wycofała się w kierunku Wilna.
Kolumna południowa
po wyjściu z okrążonego Wilna, nie brała udziału w walce. Wzmocniona
żołnierzami
z kolumny północnej mogła liczyć około 1800 żołnierzy. Zdawałem sobie
sprawę, że Niemcy będą walczyć desperacko aby się przebić, ale w innych
sytuacjach będą walki unikać. Niemcy posuwali się bez artylerii,
czołgów i
bez wsparcia lotniczego (padał drobny deszcz). Były to dla nich
okoliczności
niecodzienne, nietypowe, bardzo nam sprzyjające. Stąd wniosek, aby
walkę
przyjąć uderzając na maszerującą kolumnę południową. Niestety, nie
miałem
rozpoznania zza Wilii. Nie wiedziałem, co się ukrywa w Wace
Kowieńskiej.
Pojawienie się około godz. 11 po naszej stronie Wilii, 16 pułku
strzelców
spadochronowych ppłka Schirmera, z grupy płka Tolsdorfa była dla mnie
zaskoczeniem. Okazało się, że pułk ten w sile około 500 strzelców
przeprawił się przez rzekę na prowizorycznych środkach przeprawowych,
celem
osłony przeprawy grupy Stahela.
3. Ocena naszego położenie
była następująca: miałem do dyspozycji 2000 dobrze uzbrojonych
partyzantów,
żądnych walki i rewanżu za kilkuletnie okrucieństwa okupacji. Niemcy
byli w
odwrocie, my w działaniach ofensywnych. 1 Brygada w walce z kolumną
npla,
maszerującego na Krawczuny, poniosła co prawda, straty (zginął dowódca,
kpt. "Jurand"), ale wyznaczony na czas walki nowy dowódca ppor.
Stanisław Stachowicz, ps. "Sławicz", opanował sytuację w Brygadzie
do tego stopnia, że stanowiła ona nadal pełnosprawną jednostkę. Śmierć
dowódcy nie załamała żołnierzy Brygady, wręcz przeciwnie wyzwoliła nowe
siły do pomszczenia ukochanego towarzysza broni. Ogólnie oceniłem
położenie
własne jako korzystne do wykonania uderzenia na kolumnę południową.
Amunicji
miałem pod dostatkiem, zarówno do kb,jak i do broni maszynowej. A więc
wniosek: walkę przyjąć, uderzyć.
4. Ocena terenu: był
pagórkowaty, częściowo pokryty niskopiennym, niezbyt gęstym lasem.
Nadał się
do skrytego podejścia i uderzenia, jak i do oderwania się od npla w
ciągu
dnia. Terenowo panowaliśmy nad kolumną npla.
Z powyższej analizy
zadania, sytuacji nieprzyjaciela, położenia własnego i charakterystyki
terenu
powziąłem decyzję uderzenia na kolumnę południową nieprzyjaciela,
maszerującego
z kierunku Wilna wzdłuż rzeki Wilii w stronę Gudele-Rowy-płd.
Płócieniszki
- płd.c.173.7 - Pogrudna, celem rozbicia go oraz zdobycia amunicji i
sprzętu
wojennego. Następnie planowałem, przy wykorzystaniu naturalnych zasłon,
oderwanie się od npla, celem wykonania właściwego zadania, to jest
przejścia
do rejonu koncentracji oddziałów AK na płd. od Wilna w rejonie
Wołkarabiszek.
Postanowilem uderzenie osłonić od strony Krawczun. Ze względu na
zmienność
akcji, rozkazy wydawałem ustnie kolejno, dla meldujących się dowódców
brygad na punkcie wysokościowym c.177,6 płd. Nowosiółki Dln. pokazując
wszystko w terenie i na mapie. W tym miejscu muszę podkreślić, jak
nieocenione usługi oddała mi "zdobyczna" lornetka zeissowska, busola
magnetyczna i prosty miernik odległości na mapach 1 : 100.000 i 1 :
300.000.
Nie wiem kto jest pomysłodawcą tego typu mierników, ale inicjatorowi
należy
się pochwała.
Jak już wspomniałem,
około godz. 7.00 zjawił się na punkcie wysokościowym ppor. Stanisław
Stachowicz, ps. "Sławicz", dowódca 1 kompanii 1 Brygady, celem złożenia
meldunku o sytuacji Brygady, po śmierci "Juranda". Po wysłuchaniu
meldunku ppor. "Sławicza" o śmierci dowódcy 1 Brygady oraz o
sytuacji w Brygadzie, która toczyła jeszcze bój pod Krawczunami,
natychmiast
mianowałem go na czas walki, dowódcą Brygady i wydałem nowo mianowanemu
rozkaz bojowy.
Około godz. 7.30
zameldował się u mnie dowódca 4 Brygady ppor. Longin Wojciechowski, ps.
"Ronin", któremu wydałem rozkaz dla 4 Brygady, a 15-20 minut później
zameldował się u mnie dowódca 23 Brygady, por. Witold Kisiel, ps. "Światołdycz",
który odebrał rozkaz dla 23 Brygady.
Dowódca Brygady
"Żejmiana", por. Witold Kiewlicz, ps. "Wujek" był chory.
Zastępował go por. Józef Romejko, ps. "Klin". Przybył on do mnie
na wzgórze c.177..6 o godz. 8-8.15 i również otrzymał ode mnie rozkazy
dla
swej Brygady. Wydając kolejne rozkazy dla brygad, każdemu dowódcy,
podawałem
mój zamiar, wiadomości o nplu i położenie własne oddziałów. Poniżej
przytaczam wydane rozkazy.
Rozkaz dla 1
Brygady.
Dowódca - ppor.
"Słowicz"
Skład - 1 Brygada
bez kompanii ppor. "Koraba".
Zadanie - otoczyć z
m. Krawczuny i zająć stanowiska bojowe na linii wsch. m. Półcieniszki.
Osłonić
z kierunku m. Krawczuny uderzenie Zgrupowania na kolumnę wojsk
niemieckich
maszerujących wzdłuż Wilii na m. Pogrundę c.173.3. Dozorować na m.
Półcieniszki-Wilkieliszki.
Jeden pluton przydzielić do osłony baterii art. plot. armii radzieckiej
w
rejonie c.174,7 płn. Krawczuny do czasu wygaśnięcia walki w tym
rejonie.
Przewiduję przejście Brygady do odwodu Zgrupowania po godz. 10. Wykonać
natychmiast.
Łączność - Mój
posterunek bojowy c.177.6 płd. m. Nowosiółki Dln. (gdzie stoimy).
Rozkaz dla 4
Brygady.
Dowódca
- ppor. "Ronin".
Skład - 4 Brygada.
Zadanie - uderzyć i
rozbić część kolumny npla maszerującego na płd. 173.7 m. Pogrunda, na
zachód
od linii c.177,6 - 173.7 płd. m. Pogrunda. Podstawa wyjściowa z marszu
w rej.
m. Girule. Godzina uderzenia 8.30. Odskok na rozkaz (potwierdzenie dwie
białe
rakiety).
Sąsiedzi - na zachód
Brygada "Żejmiana" uderzy wzdłuż drogi Krowieliszki-Skałka i dalej
na południe. Na wschód 23 Brygada. Rozgraniczenie między 23 i 4 -
c.177,6
Nowościółki Dln. - c.173.7 płd. m. Pogrunda.
Łączność - Mój
posterunek bojowy c.177.6 płd. m. Nowosiółki Dln.
Rozkaz dla 23
Brygady.
Dowódca - por.
"Światołdycz".
Skład - 23 Brygady.
Zadanie - uderzyć i
rozbić część kolumny npla maszerującego na płd. c.173.7 m. Pogrunda na
wschód od linii c.177,6 - c.173.7 płd. m. Pogrunda. Podstawa wyjściowa
-
laski 500 m płd.-wsch. skraj m. Nowościółki Dln. Godz. uderzenia -
8.30.
Odskok na rozkaz (potwierdzenie dwie białe rakiety).
Sąsiedzi - na zachód
uderza 4 Brygada, na wschód osłania na linii m. Płócieniszki 1 Brygada.
Rozgraniczenie między 23 i 4 Brygadą - c.177.6 Nowosiółki Dln. -
c.173,7 płd.
m. Pogrunda.
Łączność - Mój
posterunek bojowy c.177.6 płd. m. Nowosiółki Dln.
Rozkaz dla Brygady
"Żejmiana".
Dowódca - por.
"Klin".
Skład - Brygada
"Żejmiana".
Zadanie - zamknąć
drogi wyjścia kolumnie nieprzyjacielskiej posuwającej się wzdłuż Wilii
na
zachód przez opanowanie c.129 Skałka-Iwakówka. Być gotowym do wsparcia
4
Brygady na c.173 płd. m. Girule. Ubezpieczyć się od strony Wilii.
Wykonać
natychmiast. Odskok na rozkaz. Potwierdzenie dwie białe rakiety.
Sąsiad - Na wschód
4 Brygada uderza na c.173.7 płd. m. Pogrunda.
Łączność - Mój
posterunek bojowy c.177.6 płd. m. Nowosiółki Dlne.
Oddział
Rozpoznawczy pod dow. por. "Ptasznika" dałem do odwodu. Miejsce
postoju w Nowosiółkach Dolnych. Przewidywałem użycie go do wsparcia na
c.173.7 Pogrunda, bądź do wzmocnienia osłony od wschodu.
W Zgrupowaniu miałem
pluton artylerii o zaprzęgu konnym. Chciałem go użyć do wsparcia
natarcia.
Niestety, haubice zdobyte w dniu 11 lipca były dla naszych
artylerzystów sprzętem
nietypowym. Ppor. Urbanowicz, ofic. art., dowodzący plutonem, nie
zdążył obsługi
przeszkolić i ze wsparcia nic nie wyszło. Nie miałem, bo nie mogłem
mieć o
to do ppor. Urbanowicza pretensji, ale gdyby okazał więcej inicjatywy,
sądzę,
że mógłby oddać kilka strzałów. Byłoby to tylko wsparcie moralne, bo
nie
sądzę, aby było skuteczne. W tym przypadku jednak, takie wsparcie
wpłynęłoby
dodatnio na samopoczucie naszych żołnierzy, a deprymująco na
nieprzyjaciela.
Obsługę dział licząca około 20 ludzi, użyłem jako piechotę do osłony
miejsca postoju Zgrupowania (posterunku bojowego), bowiem
"uciekinierzy" z rozbitej pod Krawczunami kolumny niemieckiej,
przedzierając się na zachód, stanowili pewne zagrożenie, przed którym
należało
się ubezpieczyć.
Cały czas od godz.
7, przed przystąpieniem do wydania rozkazów wykonawczych, jak i po
wydaniu
ostatniego rozkazu Brygadzie "Żejmiana", obserwowałem ze wzgórza
c.177.6 płd. Nowosiółki Dln. kierunek przesuwania się kolumny
niemieckiej
wzdłuż Wilii. Wzgórze to górowało nad całą okolicą, szczególnie dobry
wgląd miałem w kierunku Wilii mimo pagórkowatego terenu pokrytego
niewysokimi
krzakami lub małymi laskami. Kolumna niemiecka posuwała się wolno,
często
przystawała, rozpoznawała teren dokładnie. Około godz. 9 zauważyłem, że
kolumna nieprzyjacielska wyraźnie skierowała się na Wakę-Kowieńską, a
nie
na Girule-Skałkę. Początkowo sądziłem, że to było spowodowane naszym
uderzeniem z kierunku północnego, bowiem walka z kolumną
nieprzyjacielską
rozpoczęła się między godz. 9 a 9.15.
Pierwsza grupa jeńców
wziętych do niewoli przez 4 Brygadę, została przeprowadzona w rejon
posterunku bojowego Zgrupowania o godz. 10.-1.15. Jeńców było około
200, w
tym jeden major. Zadałem kilka pytań majorowi osobiście. Potwierdził,
że z
Wilna mogło wyjść mniej więcej 3000 żołnierzy niemieckich. Wilię
przeszli
w bród stosując system lin w dwu miejscach. Były dwie kolumny marszowe.
Kolumną północną dowodził mjr. Soht, który zginął w walce z 1 Brygadą.
Po jego śmierci kolumna się rozproszyła. część żołnierzy z majorem
dołączyła
do kolumny południowej. Major niemiecki wspomniał, że Niemcy zamierzali
przerwać się przez rzekę. Doszedłem do wniosku, że Niemcy
najprawdopodobniej będą się przeprawiać przez Wilię pod Waką Kowieńską.
Przed godz. 12, chyba około godz. 11.30 walka w rejonie c.173.7 płd.
Girule
przybrała na sile. Zauważyłem, że z kierunku Waki Kowieńskiej wyszło
przeciwuderzenie niemieckie na c.173.7 płd. Girule. Byłem zaskoczony.
Nie sądziłem,
że Niemcy przebijając się na zachód będą w stanie przeciwuderzyć.
Niestety, nie wiedziałem wtedy nic o grupie Tolsdorfa, który w sile
4000 żołnierzy
oczekiwała w Wace Kowieńskiej, na przeciwległym brzegu Wilii na grupę
gen.
Stahela, aby ją przyjąć i wspólnie przedzierać się na zachód. Płk.
Tolsdorf nie miał dostatecznej ilości środków przeprawowych. Wydzielił
więc
tylko grupę ppłka Schirmera, z 16 pułku strzelców spadochronowych, i
rzucił
na północny brzeg Wilii w kierunku na c.173.7 płd. Girule, w celu
osłony
przeprawy grupy gen. Stahela. Grupa ppłka Schirmera mogła liczyć około
500-600 strzelców. Przeciwuderzenie miało więc cel ograniczony. 4
Brygada
została częściowo odrzucona, ale utrzymała Girule. O sytuacji w 4
Brygadzie
dowiedziałem się z meldunku "Ronina" oraz z własnej obserwacji.
Wysłałem
rozkaz dla 23 Brygady por. "Światołdycza", aby w porozumieniu z por.
"Roninem" uderzył co najmniej jedną kompanią na korzyść 4
Brygady. Do Brygady "Żejmiana" przesłałem rozkaz, aby przeszła do
uderzenia na korzyść 4 Brygady, zgodnie z przewidzianym w zadaniu
kierunkiem
uderzenia. Przeciwuderzenie niemieckie utknęło. Około godz. 14
natężenie
walki znacznie zmalało. Walka powoli ucichła. 23 Brygada wzięła w walce
do
niewoli 300 jeńców. Po rozbrojeniu przesłałem jeńców do punktu
zbornego,
który znajdował się pod Wilnem. Z relacji jeńców ostatniej grupy
dowiedziałem
się na pewno, że grupa gen. Stahela rozpoczęła przeprawę przez Wilię w
rejonie Waki Kowieńskiej pod osłoną oddziałów grupy płka Tolsdorfa.
Pamiętając o
przemarszu Zgrupowania do rejonu koncentracji na południe Wilna, jako
głównym
moim zadaniu, dałem rozkaz do odskoku. Była godz. 14. Z rozpoznania,
które już
przedtem nakazałem co do możliwości przejścia przez Wilię, okazało się
że
wszystkie mosty w Wilnie były zniszczone. Został zbudowany przez
saperów
radzieckich wojskowy most w rejonie Trynapola pod Werkami. Stąd moja
decyzja
przejścia na noc do rejonu Werek, gdzie zarządziłem odpoczynek po
całonocnym
marszu i dziennej walce. O mojej decyzji poinformowałem dowódcę
dywizjonu
artylerii przeciwlotniczej Armii Radzieckiej, zawiadamiając go
jednocześnie o
kierunku wycofania grupy gen. Stahela i obecności grupy płka Tolsdorfa
w
rejonie Waki Kowieńskiej, na południowym brzegu Wilii. Podałem mu wg
mojej
oceny przybliżone straty nieprzyjaciela. Prosiłem, aby zawiadomił o
powyższym
swego taktycznego dowódcę. Major radziecki, dowódca dywizjonu pplot.,
przyjął
powyższe dane do wiadomości i dziękując jednocześnie za okazaną pomoc
przez przydzielenie plutonu osłonowego w chwilach ciężkiej sytuacji
jaką
przeżywał w godzinach rannych na wzgórzu c.174.4 płn. od Krawczun,
będąc
na stanowisku bojowym jednej z baterii swego dywizjonu. Po bitwie
ocenilem
straty nieprzyjaciela pod Krawczunami na około 200 żołnierzy zabitych
oraz
około 500 jeńców wraz z rannymi, których przekazał na punkcie zbornym
jeńców
niemieckich w Wilnie, Sławomir Słubicki, ps. "Prus". Po wojnie
dowiedziałem się z relacji Korab-Żebryka, który oparł swe dane na
źródłach
niemieckich, że w bitwie tej zostało wyeliminowanych z walki około 1000
żołnierzy
niemieckich, to znaczy że 300 żołnierzy rozproszyło się w leśnym
terenie i
zostało ujętych później lub nie powróciło z innych powodów do
macierzystych oddziałów.
Nasze straty wyniosły
80 zabitych w tym dowódca 1 Brygady, kpt. Czesław Grombczewski, ps.
"Jurand" oraz 40 rannych żołnierzy.
Straty polskie w
bitwie pod Krawczunami, Nowosiółkami.
Brygada
Polegli
Zaginęli
Ranni
1
"Wileńska"
13
10
nie ustalono
4
"Narocz"
45
-
5
23
"Brasławska"
13
-
30
"Żejmiana"
8
-
nie ustalono
Oddział
Rozpoznawczy
1
-
5
Razem
80
10
40
Zdobyliśmy 700 kb.,
13 mg., kilkanaście pistoletów maszynowych (mp) wiele pistoletów
zwykłych,
kilkanaście skrzynek amunicji, wiele granatów. Ponadto nasi żołnierze
bezpośrednio
uzupełniali amunicję, zabierając ją od jeńców i zabitych. Zdobyliśmy
również
dużo różnego sprzętu wojskowego jak rakietnice, rakiety, lornetki,
busole,
mapniki z mapami, apteczki podręczne i opatrunki osobiste. Po bitwie
przezbroiłem
całe Zgrupowanie w jednolite karabiny typu Mauzera. Wszyscy dowódcy
plutonów
i drużyn posiadali pistolety maszynowe (mp).
Bitwą tą, która
miała miejsce w dniu 13 lipca 1944 r. między godz. 5 a 14 Zgrupowanie
Nr 2
zakończyło swe walki z hitlerowskimi Niemcami. Dalsze koleje losu
żołnierzy
Zgrupowania potoczyły się wbrew ich intencjom i w sposób dramatyczny.
Uważam,
że bitwa ta, poza sukcesem doraźnym o znaczeniu, nazwijmy, lokalnym
(zdobycie
broni i amunicji, wykonanie akcji "Burza") ma znaczenie bardziej
ogólne.
Bitwa ta świadczy o:
- najwyższym morale
i duchu bojowym żołnierza - partyzanta,
- dobrym wyszkoleniu
jego w warunkach konspiracji,
- pełnej
inicjatywie dowódców wszystkich szczebli w podejmowaniu odważnych
opartych,na
pełnej świadomości, odpowiedzialnych decyzji walki z wrogiem, który
miał
bardzo duże doświadczenie bojowe,
- zaopatrywanie się
oddziałów w broń, amunicję i inne środki walki bez typowych służb
zaopatrzenia. Zgrupowanie Nr 2, a przedtem Inspektorat BC, nie otrzymał
ani
jednego zrzutu z powietrza z żadnej strony, ani z Zachodu ani ze
Wschodu, przez
3 lata konspiracji,
- dobrym
wykonywaniem zadań w ciągu z górą 4 lat konspiracji
przez wszystkich członków
Armii Krajowej, zarówno w pracy podziemnej jak i w oddziałach
partyzanckich,
- przychylnym
nastawieniu znacznej większości ludności Ziemi Wileńskiej do ruchu
podziemnego Armii Krajowej. Wyeliminowaniu 1000 żołnierzy liniowych
wroga z
walki na 10 miesięcy przed zakończeniem wojny, to straty, z którymi
musiało
się liczyć nawet Oberkomando des Heers.
Pisemny meldunek
Stahela do OKH, złożony po bitwie w tłumaczeniu polskim brzmiał: "W
godz. porannych 13 lipca doszło do nawiązania styczności z
nieprzyjacielem.
Zwłaszcza wzdłuż Wilii miały miejsce ciężkie walki. Około godz. 9
pierwsi
żołnierze osiągnęli Wilię, naprzeciw pozycji zaporowej Tolsdorfa. Pod
osłoną
strzelców spadochronowych rozpoczęła się przeprawa. Niestety, Wilia
była ta
rwąca, a materiał przeprawy tak skąpy, że przeprawa trwała cały
tydzień.
Nieprzyjacielskie ataki i utonięcia spowodowały znaczne straty. Ponad
2000
ludzi osiągnęło zbawczy brzeg".
Pogrzeb ofiar odbył
się w dn. 14 lipca na cmentarzu w Kalwarii. Część poległych została
pochowana w Wilnie, na cmentarzu derewnickim. Tego dnia wysłałem na
wczorajsze
pole bitwy, silny patrol kawaleryjski celem spenetrowania terenu walki.
Chodziło
mi o "dokładne" przeczesanie lasów, celem zebrania wszystkiej broni
i materiałów wojennych. W godzinach południowych Zgrupowanie
przekroczyło
Wilię przez most pod Trynapolem. Most został zbudowany przez saperów
radzieckich. Do rejonu koncentracji w Turgielach-Taboryszkach miałem
około 40
km. Postanowiłem po drodze przenocować w rejonie Rukojni. Chciałem aby
żołnierze
Zgrupowania po walkach w ramach akcji "Burza" doprowadzili siebie i
swoje oporządzenie do należytego wyglądu i na koncentracji w dniu 15
lipca
byli w dobrej formie. Oficjalny raport Zgrupowania Nr 2 gen. "Wilk"
przyjął w dn. 16 lipca 1944 r. w rejonie Wołkorabiszek. Przy składaniu
raportu przekazałem do dyspozycji gen. "Wilka" pluton haubic i 350
karabinów. W odpowiedzi gen. "Wilk" oświadczył: "Dziękuję
Wam żołnierze za dzielną postawę wobec wroga. Zadanie powierzone Wam
wykonaliście. Czekają nas nowe zadania, ale już w ramach 19 Dywizji
Piechoty,
w której 2 Zgrupowanie tworzy 85 pułk piechoty pod dowództwem mjra
"Węgielnego".
Po przemówieniu,
gen. "Wilk" nadał mi Krzyż Virtuti Militari V kl. za całokształt
walk w okresie akcji "Burza", a przede wszystkim za bitwę pod
Nowosiółkami.
Wszystkich dowódców brygad mianował o stopień wyżej. Ppor.
"Ronina" na stopień kapitana. Wydał polecenie przygotowania listy do
odznaczenia i awansu żołnierzy wyróżniających się w walkach. Tego
samego
dnia wydałem odpowiednie rozkazy dowódcom brygad, aby przygotowali
listy na
odznaczenia Krzyżem Virtuti Militari kl. V oraz Krzyżem Walecznych.
Osobne
listy miały być sporządzone do awansu. W godzinach popołudniowych
otrzymałem
w Wołkorabiszkach rozkaz pisemny, który mówił o utworzeniu 19 Dywizji
Piechoty z oddziałów AK Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego. Dowódcą
dywizji został wyznaczony ppłk. dypl. Adam Szydłowski, ps.
"Poleszuk". Dowódcami pułków zostali wyznaczeni:
- 77 pp - mjr dypl.
Maciej Kalankiewicz, ps. "Kotwicz",
- 85 pp - mjr dypl.
Mieczysław Potocki, ps. "Węgielny",
- 86 pp - ppłk.
Zygmunt Blumski, ps. "Strychański",
- 19 p.art.lek. mjt
Kazimierz Radzikowski, ps. "Dąbek",
- dowódcą
batalionu panc.mot. - kpt. Gracjan Fróg, ps. "Szczerbiec".
Dowódcy pułków
mieli przedstawić do dnia 18 lipca projekty obsady personalnej swoich
pułków.
Niestety, wypadki,
które zaszły w dniu 17 lipca 1944 r. wieczorem przekreśliły wszystkie
nasze
zamierzenia. W dniu tym około godz. 20 zostałem przez władzę NKWD
zatrzymany
w Boguszach i wraz z innymi współtowarzyszami przewieziony do więzienia
na Łukiszkach
w Wilnie.
Z późniejszych
relacji dowiedziałem się, że nazajutrz, tzn. 18
lipca Zgrupowanie Nr
2 zostało przez wojska radzieckie otoczone i rozbrojone. Znaczna część
żołnierzy
została przemieszczona do Miednik a następnie wywieziona do ZSRR.
Wróciłem do kraju
w dn. 13 listopada 1947 r. i okazało się, że nie był to jeszcze koniec
moich
przeżyć związanych z wojną.